PHOTOGRAPHY & MAKE UP

Pisałam już, jak wielką moc mają te dwa słowa, prawda?! No właśnie, pisałam.
A wiecie jak to się stało, że podjęłam naukę w najbardziej profesjonalnej szkole wizażu Pro Academy School of Make Up we Wrocławiu?

No więc dziś mała historyjka:

Zawsze śmiałam twierdzić, że po prostu był to przypadek. Przypadek, który akurat sprawił, że miałam dostarczyć tam jakieś dokumenty. Przypadek sprawił, że zobaczyłam pięknie wyglądające w idealnych makijażach dziewczyny tam pracujące. Przypadek sprawił, ze już ponad trzeci rok z rzędu siedziałam w domu (pierwsza ciąża, macierzyński, druga ciąża, macierzyński) odcięta od świata z coraz niższą samooceną. To przypadek, że w chwili przekroczenia progu tej szkoły zapragnęłam choć przez chwilę tak wyglądać i poczuć się pięknie. Przypadek sprawił, że po kolejnej odmowie z powodu braku miejsc i kolejnym moim telefonie do właścicielki szkoły, usłyszałam: dobra takiej desperacji to ja jeszcze nie widziałam nigdy… Zostałam przyjęta! Mimo, że nigdy wcześniej nawet nie trzymałam pędzla do makijażu w rękach. A rekrutacja do szkoły jasno stawiała wymogi: ukończone pokrewne kierunki typu kosmetologia, własny salon kosmetyczny lub jakiekolwiek doświadczenie. A mimo to zostałam przyjęta! Nie zapomnę pierwszych chwil i mojego przerażenia na zajęciach. Totalnie zielona, z ciągłymi myślami w głowie: co ja tu robię? Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam. Chciałam po prostu umieć zrobić sobie makijaż. Nic więcej… Tylko tyle… I nie zapomnę nigdy drugich zajęć w szkole, gdy dostałam swój pierwszy pędzel do ręki w celu namalowania pierwszej kreski na oku. Malowałam, zmywałam, malowałam, zmywałam, aż w pewnym momencie podeszła do mnie właścicielka Pro Academy School of Make Up. A jej słowa do dziś są w mojej głowie: mówiłaś, że nigdy wcześniej nikogo nie malowałaś, prawda?! Na co cichym niepewnym głosem odpowiedziałam: tak. Następnie zwróciła się do wszystkich kursantek i powiedziała na głos: zobaczcie ta dziewczyna pierwszy raz w życiu maluje kreskę. Po czym poklepała mnie po ramieniu, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się mówiąc: masz bardzo dobrą rękę i wyczucie. Już jestem spokojna, że Cię przyjęłam… 
Nie pytajcie co było dalej, bo mi wystarczy dać przysłowiową marchewkę i ja jak ten królik – haha, no wiecie 🙂 Dręczyłam wszystkie sąsiadki i każdą kobietę, która tylko mi się nawinęła. i ćwiczyłam, ćwiczyłam, aż byłam zadowolona z efektu zmalowania kolejnej i kolejnej ofiary… 
I wiecie co? To przypadek sprawił, że makijaż znalazł miejsce w mojej fotografii, w której od zawsze chciałam pokazać to co najpiękniejsze, czyli emocje i piękno. To wszystko to jeden wielki przypadek, że niczego nie czuje bardziej niż kobiecość. I to przypadek sprawił, że w każdej kobiecie widzę to coś, co ma każda z nas. Czasami wystarczy tylko wiedzieć jak to pokazać, wyciągnąć… Dlatego też przypadkiem postawiłam sobie jako cel, że nie będę robić tylko zdjęć dla zdjęć. Ale po to żeby wreszcie każda kobieta biorąca udział w mojej sesji zdjęciowej mogła poczuć się właśnie tak, jak ja podczas przekroczenia progu Pro Academy School of Make Up. 
A teraz do sedna: Nie ma kurde przypadków! Wszystko w życiu ma swój sens… Rzeczy, które się zdarzają zdarzają się w jakimś celu.. Nie ma przypadków – istnieje tylko cel, którego jeszcze czasem nie rozumiemy… NIE MA ŻADNYCH PRZYPADKÓW!!!
I pewnie przypadkiem spotykam na swej drodze tak niesamowite osoby, które zgłaszają się do mnie dając mi tyle pozytywnej energii. Sprawiacie, że kocham robić to co robię. Dziękuję !!! …
Zapraszam dziś na kolejną odsłonę moich pędzli i aparatu w akcji. Sesja inspirowana makijażem w stylu Pin Up, na której bawiłam się cudownie. A moich modeli nie zniechęcił nawet deszcz…